"Rose... tata nie żyje..." te słowa dudnią w mojej głowie...
- Cco...- wyszeptałam zakrywając usta dłonią i cofając się o trzy kroki.
- Zabito go...
- Nie... nie, nie, nie!- wykrzyczałam padając na kolana. Poczułam dotyk na plecach.
- Kochanie...- mama mnie objęła i pocałowała w skroń, a potem pogłaskała mój policzek.- Damy sobie radę... to... to nie koniec świata, on jest tam i patrzy na tobie... on tu jest, o ttutaj...- dotknęła mojej klatki piersiowej. Słyszałam jak łamie się jej głos.
----
Od śmierci taty minął rok, a ja idę przez las. Odeszłam od mamy jakieś trzy miesiące temu. Jest środek nocy. Gwiazdy delikatnie migocą na granatowym niebie, a srebrzysty blask księżyca rozświetla dróżkę, którą zmierzam. Zaczęłam rozcierać ramiona, bo robi się coraz zimniej, a ja nie mam nic grubszego na sobie. Z moich ust wylatuje para. Nagle zobaczyłam przed sobą dwa lśniące punkty. Zrobiłam kilka kroków do tyłu, bo zorientowałam się, że to para oczu.
- Co tu robisz?- usłyszałam damski głos.
- Jja... ja się błąkam...
- Nie jesteś szpiegiem?
- Nnie...
- Szukasz watahy? Klanu?
- Szukam domu... miejsca na ziemi dla mnie...
- Nazywam się Harumi Niwa i jestem alfą tutejszego klanu Zmierzchu...- zobaczyłam przed sobą wyciągniętą, gładką dłoń. Pokiwałam głową i chwyciłam ją, a dziewczyna mnie za sobą pociągnęła. Po kilku minutach zostałam przyjęta. Alfą okazała się młoda, śliczna dziewczyna. Poszłam na dwór i przypatrzyłam się niebu. Nagle usłyszałam z boku szmer. Z krzaków wyłonił się, jak sądze po sylwetce, chłopak.
(Jakiś pan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz