Szczęście co? Do mnie chyba nigdy nie zawita... odkąd pamiętam zawsze tylko, źle, źle i niedobrze. Dlatego, że jestem inny? skądże...(sarkazm) Leżałem pośród drzew i powtarzałem sobie w myślach te słowo: "szczęście" wiem, że go nigdy nie poznam, ale nie szkodzi spróbować. Wyciągnąłem rękę przed siebie, chcąc sięgnąć nieba... na darmo. Czasem chciałbym zobaczyć jak jedna z tych "spadających gwiazd" spełnia marzenia, choć sam ich nie mam. Mój odpoczynek przerwał odgłos bodajże kroków. Wstałem by spojrzeć kto wszedł na nasz teren. Moim oczom ukazała się dziewczyna. Była nieduża z czarnymi jak atrament włosami, w świetle księżyca wyglądała jak jakaś bogini... Potrząsnąłem głową by odgonić od siebie niepotrzebne myśli, lecz dziewczynę zatrzymała Harumi. Postanowiłem, że już jej zostawię całą robotę, tzn. Jak zabije to zabije, a jak jakimś cudem okaże się, że to wilkokrwista to przyjmie. Nie wnikam na jej werdykt. Wróciłem na swoje miejsce by znów patrzeć w rozgwieżdżone niebo. Taki widok podobał mi się najbardziej, ciemne niebo i te białe lśniące punkciki na nim. Po niedługiej chwili znów usłyszałem kroki i ponownie spojrzałem się w stronę odgłosu. Dziewczyna jednak przeżyła... czyli, jest wilkokrwistą.. chyba. Wyłoniłem się zza krzaków a dziewczyna spojrzała na mnie z lekkim strachem w oczach. Uśmiechnąłem się przyjaźnie i zacząłem rozmowę:
- Widzę, że Harumi cię przyjęła... jak ci na imię?
- R-rosemary... - powiedziała dziewczyna.
- Ja Deux, miło mi- jak to nalega, przedstawiając się ująłem dłoń dziewczyny i delikatnie ucałowałem.
(Rosemary 8D?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz